Dzisiaj mam dla Ciebie historię jednej z moich klientek 32letniej Justyny, która jak sama siebie określiła „od zawsze” się odchudzała…
Do momentu, kiedy nie spróbowała moich elastycznych diet, jeśli jesteś ciekawa jej opinii i historii zapraszam Ciebie to przeczytania naszej rozmowy.
Paula: Jak dieta elastyczna zmieniła Twoje podejście do zdrowego odżywiania i do odchudzania?
Dzięki tej diecie nie jestem na diecie w moim wcześniejszym rozumieniu. Jem co chcę.
Paula: Jakie zmiany w Tobie zaszły, dzięki tej diecie?
Justyna: Fizycznie – kilka kg mniej 😉 Miałam cel 7-z przodu na styczeń. Piszę to 17.11 – kilka dni temu było 79.9. Ok, nadal to nie jest waga ustabilizowana, ale jest. 🙂
NIGDY wcześniej nie miałam tak przyjemnej redukcji. Zawsze myślałam, że ja to jestem inna, że nie chudnę, od wąchania słodyczy tyję itp. Ale badania porobione i wszystko ok.
A jaka jest prawda? Na poprzednich dietach ZAWSZE podjadałam, więc deficyt znikał. Albo wręcz byłam na plusie.
Tu nie muszę podjadać bo mogę zamienić w kaloryczności na coś innego, na co mam ochotę. I to jest super. I to nie jest osiągnięte jakimś poświęceniem, bo ta dieta daje wolność.
W trakcie tych kilku miesięcy kilkakrotnie byłam na mieście – czasami wybrałam bardziej fit a czasami to na co miałam ochotę bez względu na kcal.
Bo ta dieta zmieniła moje podejście. Ja nie jestem na chwilowej diecie, ja widzę i planuję pozostać w tym stylu odżywiania na zawsze.
I to nie jest tak że odkąd ją stosuję nigdy nie poddałam się pokusie – nie jeden Snickers wpadł w chwili stresu, ale ostatnio jest ich coraz mniej. I jem to co chcę i na co się decyduję, a nie „dzieje się samo”.
Mam 5-posiłków. Więc mogę sobie zjeść tego Snickersa świadomie i w deficycie np. zamiast podwieczorka. I czasami to robię, bo go lubię.
Ale z radością z każdego gryza. Nie schowana i jak najszybciej żeby nikt nie wiedział. Elastyczność działa. 🙂 Bo większość tygodnia jem jednak bardzo fajnie i kolorowo.
Paula: W czym Tobie najbardziej pomogła dieta elastyczna?
Justyna: W ułożeniu relacji z dietą. Już nie ma tego rygoru – chcę na słodko to mam. 🙂 Chcę tłuściej – pesto z makaronem i lososiem czeka 😉
Pomogła mi odzyskać władzę nad jedzeniem. Poczucie sprawczości. I to jest świetne!
Dzięki temu, że mogę wybrać to na co mam ochotę, mogę trzymać dietę już tyle czasu. A skoro już 4msc to i są efekty. I chyba to pierwszy raz gdy jestem tak uczciwa ze sobą w redukcji. Myślę, że to zasługa tej wolności którą daje dieta elastyczna.
Będąc na klasycznych rozpiskach czasami miałam tak wielką ochotę na „coś”, że nie potrafiłam sobie odmówić. Teraz jest inaczej. Albo to odraczam i np. zachciankę rozpisuję planowo – to najfajniejsza opcja, bo kcal się zgadzają, a ja mam uczucie że fajnie sobie poradziłam.
Inna sprawa jest taka że z czasem tych zachcianek mam mniej. Nie wiem czy to kwestia psychiki – że sama siebie nie sabotuję, bo nie traktuję niczego jako zakazane. I może jak jem cały czas to co lubię i jest smaczne to ciało się nie buntuje?
Mam swoje ulubione przepisy które robię często np. makaron z cukinią i kurczakiem czy ziemniaki – tu jest te wybór, jajka sadzone, mielony, zawijańce drobiowe.
Więc te niegdyś „zakazane” produkty mam na co dzień. Tak samo ze słodkim – mniej potrzebuję. A jeśli tak to jest ogrom do wyboru – od wersji fit popularnych deserów po oryginalne słodycze.
Jak kupiłam to musiałam kupić gorzką czekoladę i ciastka OREO. Kupić słodycze na DIETĘ! 😉 Mój mążpoczątkowo się naśmiewał nieco – że niezła ta moja oreo-parmezanowa dieta. Ale efekty są, więc musiał odszczekać, haha.
Paula: Jakie zauważyłaś efekty?
Justyna: Fizyczne jak najbardziej. Ale psychiczne są chyba cenniejsze. 🙂
Nie czekam na weekend żeby poszaleć, w ogóle nie mam potrzeby tego chat meal-a. Bo po co? Jest tiramisu, są omlety, są MIELONE – ja mam to na co dzień, zawsze jest smacznie i nie ma kompromisu.
Początkowo miałam sporą potrzebę podjadania – rozwiązywałam to w ten sposób że pomijałam podwieczorek i te 200kcal było wolne – na ogół szło w wafle ryżowe, czasami jakieś ciastko, czasem wino.
Ale z czasem potrzebowałam tego mniej. I teraz zasadniczo już nie podjadam. Mam wrażenie że to zasługa tej zbilansowanej diety i tego że organizm już wie, ze nie zaskoczę go nagle jakąś radykalną redukcją. Nie że idealnie zawsze, nadal jak coś zostawię na wierzchu to ciężko nie zjeść, ale jest to 1/5 tego co było kiedyś.
No i zdecydowanie mniej czasu mnie kosztuje teraz ogarnianie kuchni. Bo przepisy już znam, mam potestowane, wiem co na szybko. Jak mam dużego głoda to na kolację będzie hummus, bo to bardzo syte, a jak mam ochotę na jakąś rozpustę to np. halloumi. 🙂 I to nie są porcje w stylu – 2kromki chleba po 20g i łyżeczka hummusu na kanapkę. 😉 Jest konkretnie! 😉
Paula: Dlaczego warto zastosować dietę elastyczną ? 🙂
Justyna: Bo działa. Bo jeśli lubisz decydować i się nie ograniczać w rozpisce – to jest właśnie to rozwiązanie.
Ok, pierwsze tygodnie wymagają nieco więcej czasu – żeby zapoznać się z przepisem. Ale potem? Już nawet za bardzo nie sprawdzam tylko pamiętam przepisy i działam 2xszybciej 🙂 Polecam sprawdzić!
I jeśli już i tak masz 5 albo lepiej różnych diet na mailu, masz podobne do moich doświadczeń – nie jesteś człowiekiem który lubi ograniczenia i narzucanie, tu w końcu można być wolnym.
Nie musisz zaczynać od tych najbardziej pracochłonnych, wystarczy zrobić kanapkę, kupić kefir czy gotowego łososia na obiad – na początek ok. Z czasem sprawdzisz co jest dla Ciebie akceptowalne. Ja uwielbiam placki tiramisu w weekend na śniadanie – taki nowy nawyk. Warto szukać .
Acz żeby być w pełni uczciwą muszę wspomnieć, że dietę elastyczną kupiłam w pakiecie z kursem Pauli. I trudno mi oddzielić dzięki czemu tak fajne efekty. Uważam, że jeśli możesz sobie finansowo pozwolić i czujesz że to TEN moment – połączenie jest optymalne.
Będę na zawsze wdzięczna Pauli za to jak zmieniła moje postrzeganie. Tematy poruszane na kursie, nauka doceniania siebie, podważania wewnętrznego krytyka – to niesamowite jak potrafi otworzyć oczy. I temat o innych osobach które przekraczają nasze granice wciskając nam żarcie – już wiem jak sobie radzić i to bez poczucia winy. 😉
Kurs przekłada się to na moje całe życie, nie tylko na kwestię jedzenia. Jestem spokojniejsza, dużo bardziej odporna na próby krytyki z zewnątrz. Ze swoją własną nadal dyskutuję. 😉
I to nie jest tak, że Paula machnie różdżką i się zadzieje. Wymaga to sporo pracy własnej. Początkowo nie byłam przekonana, ale skoro wydałam kasę postanowiłam, że będę się udzielać na grupie na fb,
sumiennie odrabiać pracę domową wysyłaną na mail (sporo się uświadamia dopiero zapisując, a jak wraca się do tego po jakimś czasie to bywa odkrywcze).
I tak pierwsze dwa tygodnie to raczej była kwestia upartości i konsekwencji niż poczucia że to lubię. Ale potem zaskoczyło. I zadziałało! Działa nadal.
W międzyczasie były wyjazdy urlopowe, choroby, stresujące chwile, nie każda sytuacja przeszła gładko, czasami były napady objadania. Jednak najważniejsze że to były momenty, a ja potrafiłam wrócić– tego nauczyłam się na kursie.
Że nie zawsze będzie idealnie, trzeba próbować, wracać. Że powrotów ma być więcej niż potknięć. 😉 I doceniać się!